Sprzęt podstawowy
-
Sprzęt mąż
-
Aktywność Bieganie
Mój sprzęt podstawowy popsuł się. Teraz już mogę żartować, ale w czwartek rano siedziałam przed oddziałem ratunkowym i płakałam, bo bez niego życie byłoby niewiele warte. Niektórzy narzekają na swój sprzęt podstawowy, złoszczą się, kłócą. Ja byłam w tej szczęśliwej sytuacji, że mój był dopieszczony, zadowolony i radosny, kiedy rano wyruszył w drogę do pracy. 31 minut później telefon sprawił, że wszystko potoczyło się w innym niż zaplanowanym kierunku. W szpitalu byłam wcześniej niż karetka. Czekałam, aż otworzą się drzwi i lekarz coś powie. Myślałam o jednym: cokolwiek się stanie, on wiedział, zanim stracił przytomność, że jest moim jedynym ukochanym sprzętem podstawowym. Potem było i strasznie i śmiesznie i miło i smutno. Główny diagnosta na czwarty dzień uspokoił nas, że to jednak nie najgorsze, czego się spodziewaliśmy i chociaż mój sprzęt podstawowy jeszcze pozostanie trochę w serwisie, mogę odetchnąć.
Wiecie, że nie jeżdżę na rowerze, nie umiem i nie mam zamiaru się
nauczyć. Ale poczułam, że należę do rowerowej rodziny. Dziękuję za
wsparcie. To wspaniałe uczucie, kiedy wiesz, że w trudnych chwilach nie
jesteś sam.
Mój sprzęt podstawowy ma jeszcze trochę problemów z pamięcią. Miałam plan, żeby wmówić mu niby złożoną mi obietnicę nie jeżdżenia już więcej. Ale nie mam sumienia. Mój sprzęt ma pasję, bez niej nie będzie sobą. Mam nadzieję, że nie będzie jeździł w pojedynkę. To zbyt niebezpieczne dla niego. O kasku nie mam co mówić. Kask uratował mu życie, co potwierdził główny diagnosta i serwisant. Jechał z prędkością prawie żadną, a jednak kask zniszczony. Może od dzisiaj powinnam kazać zakładać mu kask nawet do łóżka? Skoro ma być bezpiecznie, to na całego!
komentarze
Dużo zdrowia dla Marcina!