Penelopa czeka
Dystans całkowity: | b.d. |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 0 |
Średnio na aktywność: | 0.00 km |
Więcej statystyk |
UFO
-
Sprzęt mąż
-
Aktywność Ciężary
Od ostatniego wpisu minął rok i miesiąc. Dokładnie! Dużo się wydarzyło, dobrego i złego. Nie będzie podsumowania roku, nie obawiajcie się. :)
Dzieją się dziwne rzeczy. Jakiś sympatyczny Kosmita porywa mojego męża. Ostatnio codziennie. Robi jakieś dziwne abrakadabra i Marcin jest zaczarowany. Zamiast wracać z pracy prosto do domu, jeździ okrężnymi drogami z tym Kosmitą. Ostatnio podgrzewałam obiad dwa razy, bo patrząc na endomondo, miałam wrażenie, że za chwilę małżonek stanie w drzwiach. A tu ni chuchu! Kosmita zaciągnął go okrężnymi drogami kawałek i znowu dał nadzieję na powrót chłopa. Ale tylko nadzieję! Obiad podgrzewam i zerkam na endo. A tam jazda, ale nie do domu. No i wreszcie doczekałam się. Wraca zasapana męża do domu i niewinnie się uśmiecha do mnie. I jak tu go nie kochać?
Dzisiaj Kosmita zadzwonił do mnie. Wcześniej obiecywał ślubnemu memu, że jak go pogonię, to sam mu obiad podgrzeję, więc tym razem Kosmitę zapytałam, czy i dla mnie obiad podgrzeje. A ten, że i owszem, ale najpierw muszę na rower wsiąść. Ha! Wsiąść mogę, ale niech nie liczy, że zacznę pedałować! Więc zagroziłam, że jak tak na obiad ślubnego zaprasza, to niech liczy się z przejęciem wszystkich obowiązków małżeńskich. Kosmita struchlał. Nie wiem, przejęcie czyich obowiązków bardziej go przeraziło. Ale serio, to bardzo tego Kosmitę lubię. On mówi, że jestem szefową, a ja, że jedynie jestem sekretarką szefa.:) Nie wierzycie?
Rozmowa o mnie w rodzinie.
- A Asia to pracuje?
Nasza Pierwsza Żona - Nie, Asia nie pracuje.
Lena (nasza wnuczka z trzema babciami i trzema dziadkami) - Jak to?! Babcia Asia pracuje! Jest sekretarką dziadka Marcina!
Marta (moja "pasiorbica") do Marcina - To musisz ją lepiej wynagradzać!
Ja - PADŁAM!
Takie to właśnie historie sprawiają, że dzień powszedni staje się łatwiejszy do zniesienia.
P.S. Miłym akcentem było spotkanie z Marecky'm. Leży na szczęśliwym łóżku. Leżał na nim kiedyś pewien chłopak, który miał więcej szczęścia niż rozumu. Marku, wracaj do zdrowia. Jestem pewna, że szybko to nastąpi.
autor zdjęcia: Kosmita
Kategoria Penelopa czeka
Planowanie jest głupie, trudne, bez sensu
-
Sprzęt mąż
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zimno, mokro, paskudnie. Psa szkoda wyprowadzić, a mój Sprzęt Podstawowy na dworze. Brrrr... Jesień rozpanoszyła się na dobre, wdarła się gwałtownie, bez pardonu, wyjątkowo nieuprzejmie, wręcz bezczelnie. Zrobiło się szaro, smutno. Deszcz dzwoni w szyby a ja zębami.
Zaplanowałam dzisiaj dzwonienie nie tylko zębami. Najpierw telefon do mamy, bo tata ma operację. Potem do Urzędu do Spraw Kombatantów i do Kliniki Neurochirurgicznej. No i nadal nic nie wiem i jestem w czarnej dziurze. Mój zabieg w Klinice przesunięty na nie wiadomo kiedy, może na styczeń, więc jak tu załatwiać rehabilitację i dofinansowanie do sanatorium? Zaplanowałam sprzątanie, ale ból znalazł sobie świetne miejsce w moim barku. Nie ruszę ręką, a ręka w sprzątaniu potrzebna. Rano zdążyłam kupić parę rzeczy na obiad, ale nie mam sił na gotowanie. Plan zrobienia leczo spełzł na niczym. Dobrze, że mam zamrożoną bazę na spaghetti.To nie jest dzień na planowanie, ani na realizowanie planów. Może na aromatyczną, owocową herbatkę.
Mój Sprzęt Podstawowy napisał smsa: Dasz się zaprosić do kina? No jasne - odpisałam. Oddzwonił. To szybko kupuj bilety na Kler, bo rezerwacje się kończą - rzucił w słuchawkę. No pięknie! Ale z braku laku, chociaż ten nieplanowany wypad do kina udało mi się załatwić. Seans w sobotę, więc może dziś wieczorem w ramach relaksu obejrzymy coś na szklanym ekranie... co Ty na to?
Kategoria Penelopa czeka
A wszystko przez Kota...
-
Sprzęt mąż
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zarzucono mi niedawno, że chociaż nie jeżdżę na rowerze, to mam konto na BS. Ano mam. A wszystko przez Kota.:)
Nie jestem kibicem piłkarskim, mecze omijam szerokim łukiem. Pewnie mam uraz jeszcze z podstawówki, kiedy na siłę próbowano ze mnie zrobić bramkarkę. W sukurs przyszedł mi lekarz sportowy, który przy badaniu chwycił się za głowę i nie dał zgody na uprawianie sportów wyczynowych. Może gdyby to była gimnastyka artystyczna, zrobiłabym wszystko, żeby ją uprawiać, ale piłka ręczna! Fuj, brutalna gra.
Pięć lat temu mój Sprzęt Podstawowy powiedział mi o MRDP. Kibicowaliśmy razem, ale ja złapałam bakcyla. To było to, bezpośredni kontakt z żywą osobą. Mogłam wysyłać komentarze, zagrzewać do jazdy i śledzić na monitorze postępy zawodników. I cieszyć się jak głupia, kiedy dojeżdżali. Minęły cztery lata, nadszedł sierpień 2017 roku. Znowu ruszył maraton MRDP. Kibicowałam wszystkim, a w szczególności Robertowi. Znałam historię jego wypadku, odwiedziłam go w szpitalu kilka dni po tym zdarzeniu. Nie mogliśmy się nadziwić, że w czerwcu już jeździł na rowerze. Kiedy dowiedziałam się, że wystartuje w maratonie, to było coś niesamowitego. Dla mnie to on już wtedy był praktycznie na Księżycu, bo już wtedy zrobił coś niemożliwego.
No i pojawił się na horyzoncie Kot. Zauroczył mnie swoimi wpisami. Nie dość, że to kobieta, nie dość, że jedzie w maratonie, to jeszcze pisze tak fantastycznie! Mało tego, mogę też pisać do niej i ją wspierać! Hurra! Może dlatego, że tak pięknie pisała, może dlatego, że uparcie jechała, chociaż człowiek, który przede wszystkim powinien ją wspierać, namawiał do wycofania się, może dlatego, że jechała z kontuzją, może dlatego, że dojechała ostatnia, może dlatego, że na ostatnich kilometrach rozważała rezygnację? Nie wiem. Ale skradła moje serce. Po maratonie odnalazła mnie na forum. Zaprzyjaźniłyśmy się i jestem teraz dla niej siostrą elbląską.
W tym momencie mój Sprzęt Podstawowy założył konto na BS. Początkowo śledziłam jego wpisy. Ba! nie musiałam śledzić, sam mi je pokazywał. Przyszedł maraton MPP, Kota mogłam dopingować już smsami. Później Kot odwiedził nas w Elblągu, była szalona impreza, poznałam parę osób w realu. I powolutku stawałam się rowerowym kibicem bez kółek. Z czasem założyłam własne konto na BS. Poźniej Kot wyjechał do Ameryki. Byłam dumna, że mogę ją wspierać, że czeka na codzienne wiadomości ode mnie. PTJ i kibicowanie Markowi, Maraton Kórnicki z Pawłem i Marzką, BB Tour... jedyne co szwankowało, to lokalizatory.
Mam niewielu znajomych na BS. Śledzę ich rowerowe poczynania. Jednak nie jaram się aż tak sportowymi wyczynami. Bardziej interesują mnie ludzie. Kibicuję, komentuję, bo lubię was. Piszę do żywych ludzi. Dostrzegam w was ludzi a nie sportowców. Cieszą mnie niektóre gesty, zachowania, niektóre wzruszają, rozbawiają. Dobrze mi tu.
Kategoria Penelopa czeka
Filonek Bezogonek
-
Sprzęt mąż
-
Aktywność Pływanie
W naszym stulitrowym
akwarium żyją sobie barwniaki czerwonobrzuche: Ryszard i Krystyna.
Są też endlerki, kosiarki, a ostatnio przybyło stadko brzanek.
Jest też Fiolonek Bezogonek, młody barwniak, który urodził się
bez płetwy ogonowej. Wszyscy jego braciszkowie wylądowali w sklepie
zoologicznym, Filonek ze względu na brak ogonka, został. Miałam
napisać „ze względu na swoją ułomność”, ale on nie jest
ułomny, on tylko nie ma ogona. Dla ryby to spory brak, ale Filonek
jest bardzo dzielny. Nie boi się ogromnych, szalonych kosiarek. Goni
je, aż się kurzy (w wodzie też może się kurzyć). Pierwszy
podpływa do jedzenia, co nie jest w naturze tych płochliwych
pielęgnic. Może dlatego nadal żyje i rośnie? Stadko brzanek
składa się z sumatrzańskich, purpurowych i mszystych. Regulują
przyrost naturalny endlerek błyskawicznie wyłapując narybek. To
spora, dwudziestoosobowa wataha, ale nasz maluszek nie boi się ich,
wręcz przeciwnie, czasem atakuje. W warunkach
naturalnych miałby mniejsze szanse na przetrwanie, ale w akwarium
daje radę i nawet ładnie się wybarwił ostatnimi czasy. Hart ducha
tego malca imponuje mi. Chyba powinnam brać z niego przykład. No, może bez przesady, nie wsiądę na rower, ale jest parę rzeczy, które mogłabym zacząć robić i nie zasłaniać się niepełnosprawnością.
Kategoria Penelopa czeka
Skrada się
Słońce świeci już inaczej, inaczej pachnie powietrze, zieleń też już jest inna. Czuć z każdej strony, że powolutku skrada się jesień. Dostałam pudło pełne owoców. Już dawno zapowiedziałam, że nie robię przetworów na zimę, ale cóż zrobić z taką ilością śliwek? Powidła. To również zwiastuje nieuchronność jesieni. Ta pora roku powoduje u mnie nostalgię. Kiedy siedem lat temu kupiliśmy mężowski rower (na Dzień Dziecka! :D) nie przypuszczałam, że tak bardzo zmieni moje życie, moje - osoby nie jeżdżącej. Nagle zorientowałam się, że przybyło mi wielu znajomych mocno pedałujących po polskich (ale nie tylko) drogach. Moja wiedza na temat rowerów troszeczkę wzrosła, chyba jednak więcej na temat imprez rowerowych i zwiedzanych przez rowerowe towarzystwo okolic. Ba! Nawet dorobiłam się kociej siostry.;) Dzięki niej mogłam poznać nowy kontynent, jej oczami i jej słowami dotknąć go. Ktoś inny pokazał mi, że księżyc jest w zasięgu ręki. A własny mąż swoją pasją rowerową zmusił mnie do poszukania czegoś dla mnie, jakiejś dyscypliny sportowej. I nawet coś tam w tym kierunku działam, za co mój kręgosłup jest mi niezmiernie wdzięczny.
Lubię to skradanie się jesieni i czas na przemyślenia.
Kategoria Penelopa czeka
Nowy zwierzak w domu
Od pewnego czasu mamy nowego domownika. Mruczy, ociera się czasem o człowieka, poprzeciąga, podrapie pazurkiem. Kieruje się swoimi zasadami, nie da się podporządkować, chociaż bywa, że czasem kogoś posłucha. Wpada na trochę, zje rybkę i nie tylko. Wybredny jest, byle czego nie tknie, jak to kot. I tak szybko jak wpadnie, tak szybko znika. Zauroczyło nas to stworzenie, nawet nasz pies je polubił.
Kategoria Penelopa czeka